wtorek, 8 grudnia 2015

Moja Pierwsza Historia

Hej! Witam wszystkich na moim blogu. Jeszcze nie do końca ogarniam co, gdzie i jak, więc nie przejmujcie się tym. Na stronkę zamierzam wrzucać krótkie historie, raczej z rodzaju horror/fantasy. Jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o mnie, informacje znajdziecie w zakładce na górze.
Na początek zapraszam do przeczytania mojej pierwszej historyjki. Dosłownie - pierwszej. Nie żartuje, napisałam ją jak miałam 12 lat i uważam, że jest całkiem znośna (jak na 12-latkę) . Powstała po oglądnięciu Grave Encounters i sceneria jest mniej więcej taka, jak w filmie.


1. 
Gonił mnie. Słyszałam jego kroki tuż za sobą. Jeszcze chwila, jeszcze parę metrów i będę wolna. Koniec wielkiego korytarza był już niedaleko. On jednak okazał się szybszy. Złapał mnie za ramię i powalił na ziemię. Myślałam, że nie mam szans. Stał nade mną, a swoimi pustymi ślepiami zaglądał wgłąb mojej duszy. Wtedy zobaczyłam drzwi, prowadzące do kolejnego pokoju. Miałam więc wybór. Wejść i dać sobie szansę na przeżycie, lub czekać, aż mnie zabije. Wybrałam pierwszą opcję. Byłam już w połowie drogi do wolności, kiedy poczułam przeszywający ból w nodze. Spojrzałam za siebię. Moja łydka była rozcięta, krwawiła. Starając się to zignorować wczołgałam się do ciemnego pomieszczenia. Mój prześladowca z zaciekawieniem oglądał nóż, którym przed chwilą zadał mi cios.
Usiadłam na parapecie i nie spuszczając wzroku z wroga dotknęłam rany. Cała noga pulsowała, a ja wciąż traciłam krew.  Wyjrzałam przez okno. Nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. Usłyszałam powolne kroki i wróciłam do rzeczywistości. Stał przedemną z ostrzem w ręce. Krzyknęłam, a plecami z całej siły uderzyłam o szybę. Szkło pękło, rozbijając się na tysiąc kawałków. Zaczęłam spadać. Byłam pewna,że nie przeżyje. Zamknęłam oczy i pozwoliłam się nieść przez wiatr. Bezwładnie obracałam się w powietrzu.  Świat wirował, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Chociaż ta chwila trwała zaledwie parę sekund wydawało mi się, że mijają długie minuty. Nagle uderzyłam plecami o ziemię. Małe, szklane odłamki powbijały się w moje poobijane ciało. Przed oczami pojawiały mi się czarne plamki, aż w końcu zapadła całkowita ciemność. Poczułam nasilający się z sekundy na sekundę ból w prawym ramieniu. Odczekałam chwilę i powoli otworzyłam oczy. Chciałam odejść, uciec od tego strasznego miejsca, ale nie mogłam się ruszyć. Spojrzałam na swoją nogę - była sina.
Leżałam z trudem łapiąc powietrze. Ból w ręce nie ustał, wręcz przeciwnie - stał się nieznośny. Będąc w tej pozycji miałam dobry widok na okno,z którego wypadłam. Nikogo tam nie było. Poczułam ulgę z nutką zwycięstwa. Otaczała mnie przyjemna cisza. Wygrałam.



I co sądzicie? Jeśli masz jakieś uwagi, albo chcesz się podzielić swoją opinią o filmie ( który osobiście bardzo lubię) to zachęcam do komentowania.



2 komentarze:

  1. Pewnie tysiąc razy odemnie słyszałaś, że uwielbiam twoją twórczość. Powtórzę to więc jeszcze raz: Uwielbiam ją! W taki niesamowity sposób oddajesz emocje, bawisz się opisami, budujesz napięcie, że czytelnik oczami wyobraźni widzi każdy najmniejszy szczegół. Pamiętam jak pierwszy raz czytałam to opowiadanie - i wtedy i teraz czuję dreszcz ekscytacji przy każdym słowie.
    Moja jedyna rada: Pisz,pisz i jeszcze raz pisz! Robisz to naprawdę dobrze.
    Luna

    Ps. Pokombinuj coś z szablonem na telefon, bo nie widać tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przydałaby się numeracja... numeracja opowiadań oczywiście, bo niektórzy sobie zapisują co czytają i zaznaczają na czym zakończyli czytanie (w sensie gdzie się zatrzymali, poleźli gdzieś i potem z chęcią chcą wrócić). Takie numeracje można by dać nawet w spisie treści, choćby "#1, #2, #3 itd".
    Co do twoich opowiadań, to przeraża mnie twój wiek... nie ma nic do tego, by dzieci wybierały dorosłą czy straszną tematykę, albo oglądały horrory, bo przecież dojrzałość, zwłaszcza literacka, to coś znacznie więcej niż metryka urodzenia. Jednak ja nigdy nie wiem jak mam komentować opowiadania dzieci, czy czynić to tak, jakbym czytał 20-kilkulatka, czy... no właśnie. Poza tym jakby nie patrzeć, ja jestem dorosły, bardzo dosadny i bywam wulgarny, więc... moje dzieci do tego nawykły, może ty też nawykniesz i mnie nie pogonisz.
    Twoje opowiadanie jest strasznie krótkie - to pierwsza uwaga, druga to prawdopodobnie niewyjustowany pierwszy akapit :)
    Jest całkiem znośne, bardzo znośne, ale jedna uwaga - człowiek jak spada, to się nie odwraca. Wypadając może trzasnąć jedno salto, ale na tym koniec.
    Gorzej z tym, że nie rozumiem zakończenia tekstu, ale chyba takie miało być, takie... metaforyczne. Moja interpretacja jest taka, że dziewczyna była szalona, miała jakieś omamy i uciekała przed nieistniejącym napastnikiem, przy okazji się przy tym kalecząc i łamiąc (upadkiem z tak dużej wysokości). Wypadając pozbyła się wizji, a więc "wygrałam" jest jak najbardziej wtedy na miejscu, uznałbym nawet, że brzmi to jak "wygrałam sama z sobą".

    Pozdrawiam i w wolnych chwilach zapraszam do siebie:
    http://dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Theme by hanchesteria