niedziela, 13 grudnia 2015

Rodzinne Sekrety




Uwaga, uwaga! Przedstawiam pierwsze opowiadanie, które nie jest bezsensownym i brutalnym opisem ucieczki przed jakimś zabójcą. Jest to początek dłuższej historii i zarazem opowiadanie na wyzwanie Kreatywne Spojrzenie. Polega ono na tym, że dostajemy 3 hasła i musimy napisać opowiadanie, w którym to się znajdą. Na ten miesiąc jest to "woda z sokiem" , coś niebieskiego i słowa " Plotka rozrasta się po drodze". Zapraszam do czytania.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Blask przyulicznych lamp oświetlał drogę, gdy Conrad wracał zmęczony do domu. Osiedle, przed które właśnie przechodził, było pogrążone we śnie.  Mijał dziecięcy plac zabaw, kiedy dobiegł go cichy szloch. Zatrzymał się i nasłuchiwał. Po chwili głuchej ciszy, znowu usłyszał płacz dziecka. Nieco nie pewny szesnastolatek postanowił sprawdzić, czy nikt nie potrzebuje pomocy.
- Halo?! - zawołał.
Płacz gwałtownie ustał, jakby ktoś został przyłapany na gorącym uczynku. Conrad, kątem oka zobaczył ruch. Jedna z huśtawek lekko się bujała, wydając ciche skrzypnięcia. Chłopak przeskoczył przez niskie ogrodzenie placyku, podszedł do niej powoli i usiadł. 
-Wszystko w porządku? - rzucił gdzieś w przestrzeń, ale odpowiedziała mu cisza. - Jak się nazywasz?
-Emma - oznajmił cieniutki, łamiący się głosik.
Mała dziewczynka w niebieskiej sukience stała wśród uschniętych, jesiennych liści. Wyglądała na pięć, może sześć lat. Blond włosy miała spięte w dwa warkoczyki, a jej stopy były bose.
-Czemu jesteś tutaj sama? - zapytał chłopak zmartwiony.
Mała usiadła na huśtawce obok i ze spuszczoną głową zaczęła się kołysać. 
-Kiedyś miałam przyjaciela, ale odszedł - oznajmiła.
-Czy to dlatego płaczesz? - Conrad spojrzał na nią, a ta lekko skinęła głową.
Nagle zrobiło się zimno, a lampa, która rzucała na nich słabe światło, zamrugała i zgasła. Nastolatek szybko wstał.  
-Chodźmy stąd, zaprowadzę cię do domu - stwierdził.
W tym samym momencie światło powróciło, a druga huśtawka była pusta. Rozglądnął się wokoło, ale nikogo nie  zobaczył. Dziewczynka zniknęła bez śladu.

***
Następnego ranka, gdy  Conrad zszedł do kuchni, jego mama szykowała śniadanie. 
-Hej - rzucił niemrawo i siadł przy stole.
-Dzień dobry, śpiochu - zażartowała miło kobieta i przewróciła naleśnika na patelni. - Chcesz coś do picia? Kawę? Herbatę?
- Dzięki, wystarczy woda z sokiem.
Gdy oboje usiedli żeby zjeść, chłopak postanowił opowiedzieć dziwną historię, z poprzedniej nocy.  
-Wczoraj , po imprezie wracałem przez osiedle Jeffersona. Wyobraź sobie, że  o tej porze, przy placu zabaw spotkałem jakąś małą dziewczynkę - jego matka spojrzała na niego uważnie. - Miała sukienkę i dwa warkocze, płakała. Chciałem jej pomóc, ale gdy zaproponowałem, że odprowadzę do domu, po prostu zniknęła - popatrzył na kobietę, która zamarła z oczami jak dwa spodki. - Wszystko w porządku? - zapytał Conrad wyraźnie zaciekawiony reakcją matki. 
-Emma - wyszeptała w odpowiedzi zalana falą wspomnień. 
-Co powiedziałaś? - teraz to nastolatek był zszokowany. - Tak się nazywa! Znasz ją?
Wstała i przeszła do sąsiedniego pokoju, a po chwili wróciła z drewnianym pudełkiem. Conrad wiedział, że są tam zdjęcia, jego stare rysunki z dzieciństwa i inne pamiątki, jednak nigdy nie czuł potrzeby, żeby do niego zaglądać.
- Wiesz, że po śmierci twojego ojca przeprowadziliśmy się tutaj, prawda? - kiwnął głową, nie do końca wiedząc, co ma jedno do drugiego. - To nie był jedyny powód. - oznajmiła jego matka, a następnie z samego dna skrzynki wyjęła kopertę podpisaną “rysunki” i położyła ją przed synem.
Po krótkiej chwili wahania otworzył ją i wyjął kilka kartek.
Na pierwszy rzut oka obrazki były szczęśliwe, kolorowe i nie było w nich nic nadzwyczajnego. Jeden z nich skupiał się na rodzinie Conrada, trzymającej się za ręce na łące. Na innym było dziecko na plaży. Jeszcze jeden przedstawiał dzieci bawiące się na placu zabaw. Po lewej stronie kartki stał chłopczyk, podpisany brązową kredką “Conrad”, natomiast po prawej widniał napis “Emma”, a pod nim narysowana była drobna blondyneczka w niebieskiej sukience. Chłopak z nie dowierzaniem popatrzył na mamę, która przyglądała mu się uważnie.
-Co to ma znaczyć? - wskazał na rysunek. - Kim ona jest?
-Nie wiem - jego matka nie patrzyła mu w oczy. - Jako dziecko spędzałeś na tym placu całe dnie i wszystko było w porządku, jednak po śmierci taty stałeś się… bardzo zamknięty w sobie. Przestałeś rozmawiać z innymi dziećmi, oprócz… - przerwała.
-Oprócz kogo? - niecierpliwił się nastolatek. 
- Emmy - kobieta wreszcie popatrzyła na niego. - Na początku nie miałam nic przeciwko. Byłeś w dużym szoku po stracie ojca, poza tym wiele dzieci ma wyobrażonych przyjaciół. To było jednak coś innego. Zdradzałeś dokładne szczegóły z jej życia, rysowałeś ją - spojrzała wymownie na kartkę.  - Podczas gdy inne dzieci się bawiły, ty siedziałeś z boku i rozmawiałeś z tą nieistniejącą dziewczynką. Mówiłeś o tym, że jest jej smutno, i że jest samotna, ale teraz już na zawsze będziecie przyjaciółmi. Musiała to usłyszeć mama któregoś z dzieci i podać dalej. Jak wiesz, plotka rozrasta się po drodze i po jakimś czasie niektórzy rodzice po prostu nie chcieli, żeby ich dzieci…spędzały z tobą czas. 
-Mamo. Spotkałem ją wczoraj. Sześciolatkę o imieniu Emma. Nie możemy mówić o tej samej osobie. Rysowałem te rzeczy 10 lat temu! Nawet tego nie pamiętam! Po za tym, jak sama mówiłaś, to był tylko wytwór mojej wyobraźni.
Nastała pełna napięcia cisza. Nikt już się nie odezwał. Conrad szybko zjadł śniadanie i wyszdedł z domu.

***
Dzień był pochmurny i wyglądało na to, że zaraz zacznie padać, chłopak zdecydował się jednak na spacer. Wciąż zastanawiały go słowa matki. Maszerował wolnym krokiem z słuchawkami na uszach, podświadomie kierując się do jedynego miejsca, w którym mógł swobodnie pomyśleć. Już po chwili znalazł się przy bramie ogromnego cmentarza. Wyłączył muzykę i ruszył dobrze znaną ścieżką. Był tu tyle razy, że gdyby chciał, mógłby wymienić z pamięci nazwiska na wszystkich grobach, które mijał.
O tej porze miejsce było bardzo ciche i puste. Conrad zobaczył młodą kobietę ubraną na czarno, płaczącą przy jednym z grobów. Obok niej stał mężczyzna w mundurze wojskowym, o równie smutnej twarzy. Chłopak widział, jak dziewczyna zostawia bukiet białych kwiatów i odchodzi bez słowa, zalewając się łzami. Żołnież został sam. Scena wyglądała dziwnie, nie chciał się jednak wtrącać. Jak nikt inny wiedział, że osoby w żałobie należy zostawić w spokoju i dać im czas na pogodzenie się ze stratą.
Zrobiło mu się zimno, kiedy stanął naprzeciwko właściwego nagrobka.

Christopher Stonem
1964-2005
Kochający Mąż I Ojciec
Conrad stał chwilę w milczeniu, a następnie przysiadł na zimnej, marmurowej płycie.
- Powiesz mi, o co tutaj chodzi, tato? - powiedział ze zmęczeniem w głosie. - Chyba nie.
Jego ojciec zginął w pożarze, gdy chłopak był mały, lecz ten wypadek zawsze był dla niego zagadką. Jakimś nieszczęśliwym trafem, wykładzina w pokoju, w którym spał jego tata zajęła się ogniem z kominka. Przynajmniej tak mu powiedziano. Nie chciał znowu się tym przejmować. Zamiast tego wrócił do tematu tajemniczej dziewczynki. Czy była jedynie wytworem jego wyobraźni? Wiele razy mijał ten placyk wracając od swojego przyjaciela i nigdy niczego nie zaważył. Co się zmieniło? Zastanawiał się także nad ostatnim wieczorem u kumpla. Rodzice Ryana wyjechali na weekend, więc ten zaprosił parę osób. Wśród nich była także Sofi, która bardzo intrygowała Conrada. Przeniosła się do jego liceum miesiąc po rozpoczęciu roku szkolnego i przeważnie nie odzywała się do nikogo, chyba, że robili jakieś projekty w grupach. Jednak nawet wtedy rozmowa ograniczała się tylko do tematów projektu. Na imprezie zachowywała się całkowicie inaczej...
Nagle chłopak poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Podskoczywszy, odwrócił się, jednak nikogo nie zauważył. Kawałek dalej, za dużym grobowcem zniknął czyiś cień. Nie mogąc powstrzymać ciekawości szybko wstał i ruszył za nim. Skręcił w tym samym miejscu co tajemniczy osobnik, a potem zagłębił się w istny labirynt, jakim był Cmentarz w Fosterville. Po jakimś czasie, starając się nie spuszczać człowieka z oczu dotarł do Wschodniej Bramy. Rozglądnął się wokoło i ku swojemu zdziwieniu dostrzegł wysoką kobietę w długim, czarnym płaszczu z kapeluszem tego samego koloru, założonym w ten sposób, że zasłaniał połowę twarzy. Podeszła do niego i przyjrzała uważnie.
- Conrad Stonem. Urosłeś - zdezorientowany chłopak niczego nie powiedział.
Wyglądała na trochę starszą niż jego matka i miał silne wrażenie, że gdzie już ją widział. Kiedy próbował sobie przypomnieć, skąd może kojarzyć tą osobliwą postać, ona wyciągnęła z torebki dużą kopertę. 
- Christopher chciał się upewnić, że gdyby coś mu się stało, dostaniesz to w odpowiednim czasie - powiedziała, a następnie wręczyła mu paczkę. Na dźwięk imienia swojego ojca, Conrad natychmiast się ożywił.
- Znała Pani mojego tatę? - od razu dotarła do niego bezsensowność tego zdania.  - Kim Pani jest? 
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie - powiedziała nieznajoma, oddalając się.  Następnie wsiadła do starego, czarnego Chevroleta i odjechała z piskiem opon, zostawiając chłopaka samego, w pełnym osłupieniu.





3 komentarze:

  1. genialne ! czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przerażające, ale strasznie intryguje. Ładnie zarysowujesz postacie i wplatasz wątki, dobrze operujesz słownictwem, dodajesz piękne opisy :) bardzo mi się podoba. pozdrawiam!
    wioskaslow.blogspot.com też biorę udział w kreatywnym spojrzeniu, zajrzysz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! Zabieram się za czytanie tw bloga! :3

      Usuń

Theme by hanchesteria