Witam wszystkich! Jak minęły święta? U mnie właśnie strasznie leniwie. Przyznaję się. Straciłam wszelką wenę i całymi dniami oglądałam seriale. No cóż. Z lekkim opóźnieniem - ale lepiej późno, niż wcale - prezentuję wam drugą część Rodzinnych Sekretów. Mam nadzieję, że się spodoba.
----------------------------------------------------------------------------------
W kafejce panował umiarkowany ruch. Chłopak znalazł sobie stolik w cichym kąciku i zamówił latte. Nim się obejrzał znalazła się przy nim uśmiechnięta Bethany.
-Hej. - rzuciła promiennie, ale gdy zobaczyła spięcie na twarzy przyjaciela nieco się uspokoiła. - Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
- Szczerze? Nie wiem. Dużo się ostatnio dzieje.
- Masz na myśli tą akcję wczoraj u Ryana? Słuchaj, Sofii jest strasznie przykro. Nie wiedzieliśmy, że tak się tym przejmiesz.
Przez to wszystko Conrad całkowicie zapomniał o imprezie. Teraz, gdy Beth mu o niej przypomniała załamał się jeszcze bardziej. Jego przyjaciel zaprosił całą ich paczkę i kilku nowych znajomych ze szkoły. Spotkanie szybko się rozkręciło i gdy zrobiło się późno nikt nie chciał wychodzić. W końcu jednak została ich piątka. Oprócz Conrada i Beth byli także Tyler, Sofii i Ryan. Rozsiedli się na dwóch dużych kanapach w salonie i rozmawiali. Głównie o szkole. Conrad zauważył, że Sofii starannie unika innych tematów. Wciąż była dla niego zagadką.
Miała długie, blond włosy układające się w delikatne fale, a jej nieśmiały uśmiech i wszystko wiedzące oczy sprawiały, że nie potrafił jej rozgryźć. To właśnie ona zaproponowała przywoływanie duchów. Wzięła kartkę papieru i szybko napisała na niej alfabet i parę znaków. Nie wiele myśląc wszyscy się zgodzili. To był błąd i chłopak pojął to już po pierwszych wypowiedzianych przez nią słowach.
Jakaś młoda dziewczyna przyniosła mu kawę i znacząco uśmiechnęła się do jego przyjaciółki. Ta tylko przewróciła oczami.
- Muszę wracać do pracy. Jeszcze przez dwa weekendy będę pomagać cały dzień, więc jakbyś chciał pogadać, to wpadnij - puściła do niego oczko i odeszła w kierunku baru.
-To jak? - niecierpliwiła się Sofii. - Chyba, że wymiękacie.
***
- No co ty - napuszyła się Bethany, siadając na ziemi, obok dziewczyny. Reszta poszła w jej ślady.
Sofii wyciągnęła monetę i postawiła na środku kartki, a następnie lekko oparła o nią palec wskazujący.
- Kiedy już zaczniemy, nie możecie się wycofać, inaczej wypuścicie ducha. Lub cokolwiek, co tutaj przywędruje - dodała tak cicho, że siedzący obok niej Conrad ledwo usłyszał.
- Traktujesz to zbyt poważnie - stwierdził Tyler. - To tylko gra.
- Nigdy nie wiadomo - odpowiedziała tajemniczo. Potem wszyscy dotknęli monety, a dziewczyna zaczęła.
- Czy jest tutaj ktoś, kto chciałby się z nami skontaktować? - Powiedziała głośno, zamykając oczy. - Jeśli tak, daj nam znak. Porusz monetą.
Wszyscy czekali w napięciu, jednak pieniążek się nie przesunął.
- Jak się nazywasz? - kontynuowała dziewczyna. Nagle światło nad ich głowami zamigało, a Conradowi wydawało się, że dostrzegł sylwetkę w cieniu. Sofii też patrzyła w tamtą stronę. Na początku ledwo widoczny zarys osoby stojącej przy kominku teraz robił się coraz bardziej wyraźny.
- Hej, też to widzicie? - zapytał chłopak z przerażeniem w oczach. Ryan, Tyler i Beth zaczęli rozglądać się wokoło, jednak nikt nie widział tajemniczej postaci. - Przy kominku - szepnął nastolatek.
- Wydaje ci się - uciszył go Ryan. - Nikogo tam nie ma.
On jednak wiedział swoje. Popatrzył na Sofii, która spokojnie przyglądała się człowiekowi.
- Czy chcesz nam coś powiedzieć? - Zwróciła się do niego. Postać poruszyła się.
- Nie…. Mogę…. - wycharczał mężczyzna. Conrad nerwowo rozglądnął się po przyjaciołach. Ci siedzieli spokojnie, jakby nic się nie stało.
- Przerwij to - zażądał chłopak - Sofii, zakończ to! - zirytował się. Cień rozpłynął się w powietrzu, gdy dziewczyna “odesłała” ducha.
- O co ci chodzi? Wszystko było w porządku - stwierdziła Bethany, mierząc go pytającym wzrokiem. Chciał powiedzieć im, co zobaczył,ale najprawdopodobniej uznaliby go za świra i posłali do wariatkowa. Dlatego pozostał przy zwykłym “Muszę już iść”. Potem zabrał kurtkę i szybko pożegnał się ze znajomymi. Zobaczył, jak Sofii szybko wyjmuje telefon i wysyła komuś wiadomość, a następnie chowa go i uśmiecha się tajemniczo, tak jak ma to w zwyczaju. Zignorował to.
***
Za oknem zaczęło kropić, a chwilę później rozpadało się na dobre. Conrad pobiegł do domu, w rękach mocno ściskając dziwną paczkę. Nie była zbyt ciężka, a w środku znajdowało się coś na kształt książki. Szybko przywitał się z mamą, nie zdradzając jej szczegółów swojego wyjścia, a następnie zamknął się w swoim pokoju. Na środku biurka położył dużą, wygniecioną kopertę. Przez jakiś czas przyglądał jej się tylko, potem jednak ciekawość wygrała i ze środka wyjął gruby notes z twardą okładką.
Wziął go do rąk i otworzył na pierwszej stronie.
Conradzie!
Jeśli to czytasz, to muszę być martwy, a moje
podejrzenia co do Twoich zdolności się potwierdziły.
Prawdopodobnie nie wiesz, co dzieje się teraz dookoła Ciebie.
Postaram Ci się to jak najlepiej wyjaśnić. Na początku to,
o czym zaraz przeczytasz może wydawać się niedorzeczne.
Z czasem jednak zaakceptujesz prawdę.
Dziennik, który właśnie trzymasz powinna przekazać Ci moja siostra,
Elizabeth.
Pamiętaj, że zawsze będziesz mógł
zwrócić się do niej o pomoc.
Powodzenia
Tata
Chłopak wpatrywał się w tekst napisany ręcznie, ozdobną czcionką. Przeczytał go parę razy, wciąż nie rozumiejąc. Czy to naprawdę dziennik jego ojca? O jakich zdolnościach mówił? Przynajmniej teraz zaczął przypominać sobie kobietę w czarnym płaszczu. Oprócz dzisiejszego ranka widział ją tylko raz, na pogrzebie. Jak przez mgłę pamiętał Elizabeth stojącą z tyłu z wysokim mężczyzną. Nie odezwała się do nikogo ani słowem, lecz bezustannie wpatrywała się w sześciolatka. Ten dalej czytał zapiski ojca, powoli tracąc wiarę w jego zdrowy umysł. Po paru godzinach zmorzył go sen.
***
Budzik zadzwonił o ósmej, brutalnie wyrywając chłopaka ze snu. Conrad wstał i szybko poszedł się ogarnąć. Po dziesięciu minutach wrócił do pokoju i spakował się do szkoły. Do plecaka wrzucił także dziennik taty. Miał nadzieję, że jego przyjaciele pomogą mu zrozumieć, o co chodzi. Zjadł śniadanie i pognał na autobus.
Lekcje już się zaczęły, kiedy nastolatek wpadł zdyszany do szkoły. Szybko odnalazł właściwą salę i usiadł z Ryanem. Matematyczka rzuciła mu mordercze spojrzenie, po czym wróciła do tłumaczenia jakiegoś skomplikowanego równania.
- Hej, co tam? - szepnął przyjaciel do Conrada.
- Musimy pogadać na lunchu. - odpowiedział chłopak i wrócił do przepisywania notatki z tablicy.
Kolejne lekcje mieli osobno, natomiast na trzeciej godzinie robił projekt z historii z Beth.
- Zgłosiłam się do robienia dekoracji na jesienny bal - zagadnęła w pewnym momencie. - Nie chciał byś się dołączyć? Razem z samorządem potrzebujemy każdej pomocy.
- Z chęcią. Wpadnę po lekcjach, jeśli będę miał chwilę.
Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi i wróciła do szukania informacji w książce. Po chwili jednak przerwała.
- Wiesz już, kogo zaprosisz? - zapytała bawiąc się długopisem.
- Nie, nie zastanawiałem się jeszcze. Czemu pytasz?
- No wiesz, to już za niecałe dwa tygodnie. Głupio iść samemu. Mnie nikt jeszcze nie zaprosił - dodała.
- Nie martw się, na pewno jest tuzin gości, którzy chcieliby z tobą iść. - odpowiedział Conrad ciepło i zaczął zapisywać coś w zeszycie. Bethany przewróciła oczami i także zabrała się do pracy.
Na długiej przerwie Conrad znalazł Ryana na stołówce. Rozmawiał z grupką kolegów, którzy byli na imprezie. Gdy tamci odeszli podszedł do przyjaciela i razem usiedli.
- Jesteś popularny - zaśmiał się Conrad.
- Chciałeś o czymś pogadać - przypomniał mu Ryan. - Więc?
Conrad wziął swój plecak i wyjął z niego nieduży dziennik, a następnie położył go na stole.
- Chodzi o to. Musisz pomóc mi zrozumieć, co to jest. - powiedział. - To… Od mojego taty.
Kolega zrobił zdziwioną minę, przenosząc wzrok z zeszytu na Conrada. Chłopak już zabierał się za streszczanie tego, co zdążył przeczytać, gdy nagle przed nimi zmaterializowała się Sofii.
- Hej, Conrad, mogę prosić cię na sekundkę? - powiedziała słodko, całkowicie ignorując obecność Ryana. W tym momencie do ich stolika dosiedli się Tyler i Beth, debatując na temat zadania z angielskiego.
Conrad poszedł za Sofii, która zaprowadziła go do pustej sali chemicznej.
- Co ty sobie wyobrażasz? - naskoczyła na niego dziewczyna. - Nie możesz tak po prostu chodzić z tym dziennikiem i machać nim na prawo i lewo. Nawet nie wiesz, w jakim niebezpieczeństwie byśmy się znaleźli, gdyby zobaczyła go zła osoba - irytowała się Sofii, chodząc między ławkami.
- Czekaj… Co?! Skąd wiesz, co to jest? To, co jest tutaj napisane… Czy to prawda? - brak odpowiedzi. - Sofii, jeśli rozumiesz, co się dzieje, wytłumacz mi. W sobotę, dobrze wiedziałaś, co robisz, wzywając ducha.
- Cicho - przerwała mu. - Nie zaprzeczę, ale nie możemy tutaj rozmawiać. Ktoś mógłby usłyszeć - powiedziała wyglądają przez okno. Potem wyrwała skrawek kartki ze swojego zeszytu i coś na nim zapisała. - Czekaj na mnie jutro o dziesiątej.
Sofii dała mu adres i bez słowa wyszła z sali.
Najlepsza jest Sofii. Przynajmniej według mnie.Ten friend zone. Zajrzyj do mnie: http://cierpienieponadmagie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń