poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rodzinne Sekrety [cz. 2]





Witam wszystkich! Jak minęły święta? U mnie właśnie strasznie leniwie. Przyznaję się. Straciłam wszelką wenę i całymi dniami oglądałam seriale. No cóż. Z lekkim opóźnieniem - ale lepiej późno, niż wcale - prezentuję wam drugą część Rodzinnych Sekretów. Mam nadzieję, że się spodoba.


----------------------------------------------------------------------------------

Niebo poszarzało a na horyzoncie pojawiły się ciemne, burzowe chmury. Zerwał się zimny wiatr. Nie ma to jak piękna, jesienna pogoda. Conrad potrzebował chwili, żeby odetchnąć po tym, co właśnie się wydarzyło, więc udał się do Jimmy’s. Kawiarnia należała do taty jego przyjaciółki, Beth. W wakacje spędzał tu dużo czasu pomagając dziewczynie przy pracy.
W kafejce panował umiarkowany ruch. Chłopak znalazł sobie stolik w cichym kąciku i zamówił latte. Nim się obejrzał znalazła się przy nim uśmiechnięta Bethany.
-Hej. - rzuciła promiennie, ale gdy zobaczyła spięcie na twarzy przyjaciela nieco się uspokoiła. - Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
- Szczerze? Nie wiem. Dużo się ostatnio dzieje.
- Masz na myśli tą akcję wczoraj u Ryana? Słuchaj, Sofii jest strasznie przykro. Nie wiedzieliśmy, że tak się tym przejmiesz.
Przez to wszystko Conrad całkowicie zapomniał o imprezie. Teraz, gdy Beth mu o niej przypomniała załamał się jeszcze bardziej. Jego przyjaciel zaprosił całą ich paczkę i kilku nowych znajomych ze szkoły. Spotkanie szybko się rozkręciło i gdy zrobiło się późno nikt nie chciał wychodzić. W końcu jednak została ich piątka. Oprócz Conrada i Beth byli także Tyler, Sofii i Ryan.  Rozsiedli się na dwóch dużych kanapach w salonie i rozmawiali. Głównie o szkole. Conrad zauważył, że Sofii starannie unika innych tematów. Wciąż była dla niego zagadką.    
Miała długie, blond włosy układające się w delikatne fale, a jej nieśmiały uśmiech i wszystko wiedzące oczy sprawiały, że nie potrafił jej rozgryźć. To właśnie ona zaproponowała przywoływanie duchów. Wzięła kartkę papieru i szybko napisała na niej alfabet i parę znaków. Nie wiele myśląc wszyscy się zgodzili. To był błąd i chłopak pojął to już po pierwszych wypowiedzianych przez nią słowach.
Jakaś młoda dziewczyna przyniosła mu kawę i znacząco uśmiechnęła się do jego przyjaciółki. Ta tylko przewróciła oczami. 
- Muszę wracać do pracy. Jeszcze przez dwa weekendy będę pomagać cały dzień, więc jakbyś chciał pogadać, to wpadnij - puściła do niego oczko i odeszła w kierunku baru.


***

-To jak? -  niecierpliwiła się Sofii. - Chyba, że wymiękacie.
- No co ty - napuszyła się Bethany, siadając na ziemi, obok dziewczyny. Reszta poszła w jej ślady.
Sofii wyciągnęła monetę i postawiła na środku kartki, a następnie lekko oparła o nią palec wskazujący. 
- Kiedy już zaczniemy, nie możecie się wycofać, inaczej wypuścicie ducha. Lub cokolwiek, co tutaj przywędruje - dodała tak cicho, że siedzący obok niej Conrad ledwo usłyszał. 
- Traktujesz to zbyt poważnie - stwierdził Tyler. - To tylko gra. 
- Nigdy nie wiadomo - odpowiedziała tajemniczo. Potem wszyscy dotknęli monety, a dziewczyna zaczęła. 
- Czy jest tutaj ktoś, kto chciałby się z nami skontaktować? - Powiedziała głośno, zamykając oczy. - Jeśli tak, daj nam znak. Porusz monetą.
Wszyscy czekali w napięciu, jednak pieniążek się nie przesunął. 
- Jak się nazywasz? - kontynuowała dziewczyna. Nagle światło nad ich głowami zamigało, a Conradowi wydawało się, że dostrzegł sylwetkę w cieniu. Sofii też patrzyła w tamtą stronę. Na początku ledwo widoczny zarys osoby stojącej przy kominku teraz robił się coraz bardziej wyraźny. 
- Hej, też to widzicie? - zapytał chłopak z przerażeniem w oczach. Ryan, Tyler i Beth zaczęli rozglądać się wokoło, jednak nikt nie widział tajemniczej postaci. - Przy kominku - szepnął nastolatek.
- Wydaje ci się - uciszył go Ryan.  - Nikogo tam nie ma.
On jednak wiedział swoje. Popatrzył na Sofii, która spokojnie przyglądała się człowiekowi. 
- Czy chcesz nam coś powiedzieć? - Zwróciła się do niego. Postać poruszyła się.  
- Nie…. Mogę…. - wycharczał mężczyzna. Conrad nerwowo rozglądnął się po przyjaciołach. Ci siedzieli spokojnie, jakby nic się nie stało.
- Przerwij to - zażądał chłopak - Sofii, zakończ to! - zirytował się. Cień rozpłynął się w powietrzu, gdy dziewczyna “odesłała” ducha. 
- O co ci chodzi? Wszystko było w porządku - stwierdziła Bethany, mierząc go pytającym wzrokiem. Chciał powiedzieć im, co zobaczył,ale najprawdopodobniej uznaliby go za świra i posłali do wariatkowa. Dlatego pozostał przy zwykłym “Muszę już iść”. Potem zabrał kurtkę i szybko pożegnał się ze znajomymi. Zobaczył, jak Sofii szybko wyjmuje telefon i wysyła komuś wiadomość, a następnie chowa go i uśmiecha się tajemniczo, tak jak ma to w zwyczaju. Zignorował to.

***
Za oknem zaczęło kropić, a chwilę później rozpadało się na dobre. Conrad pobiegł do domu, w rękach mocno ściskając dziwną paczkę. Nie była zbyt ciężka, a w środku znajdowało się coś na kształt książki. Szybko przywitał się z mamą, nie zdradzając jej szczegółów swojego wyjścia, a następnie zamknął się w swoim pokoju. Na środku biurka położył dużą, wygniecioną kopertę. Przez jakiś czas przyglądał jej się tylko, potem jednak ciekawość wygrała i ze środka wyjął gruby notes z twardą okładką.
Wziął go do rąk i otworzył na pierwszej stronie.



Conradzie!
Jeśli to czytasz, to muszę być martwy, a moje
podejrzenia co do Twoich zdolności się potwierdziły.
Prawdopodobnie nie wiesz, co dzieje się teraz dookoła Ciebie.
Postaram Ci się to jak najlepiej wyjaśnić. Na początku to,
o czym zaraz przeczytasz może wydawać się niedorzeczne.
Z czasem jednak zaakceptujesz prawdę.
Dziennik, który właśnie trzymasz powinna przekazać Ci moja siostra,
Elizabeth.
Pamiętaj, że zawsze będziesz mógł
zwrócić się do niej o pomoc.

Powodzenia
Tata



Chłopak wpatrywał się w tekst napisany ręcznie, ozdobną czcionką. Przeczytał go parę razy, wciąż nie rozumiejąc. Czy to naprawdę dziennik jego ojca? O jakich zdolnościach mówił? Przynajmniej teraz zaczął przypominać sobie kobietę w czarnym płaszczu. Oprócz dzisiejszego ranka widział ją tylko raz, na pogrzebie. Jak przez mgłę pamiętał Elizabeth stojącą  z tyłu z wysokim mężczyzną. Nie odezwała się do nikogo ani słowem, lecz bezustannie wpatrywała się w sześciolatka. Ten dalej czytał zapiski ojca, powoli tracąc wiarę w jego zdrowy umysł. Po paru godzinach zmorzył go sen.

***

Budzik zadzwonił o ósmej, brutalnie wyrywając chłopaka ze snu. Conrad wstał i szybko poszedł się ogarnąć. Po dziesięciu minutach wrócił do pokoju i spakował się do szkoły. Do plecaka wrzucił także dziennik taty. Miał nadzieję, że jego przyjaciele pomogą mu zrozumieć, o co chodzi. Zjadł śniadanie i pognał na autobus.
Lekcje już się zaczęły, kiedy nastolatek wpadł zdyszany do szkoły. Szybko odnalazł właściwą salę i usiadł z Ryanem. Matematyczka rzuciła mu mordercze spojrzenie, po czym wróciła do tłumaczenia jakiegoś skomplikowanego równania. 
- Hej, co tam? - szepnął przyjaciel do Conrada.
- Musimy pogadać na lunchu. - odpowiedział chłopak i wrócił do przepisywania notatki z tablicy.
Kolejne lekcje mieli osobno, natomiast na trzeciej godzinie robił projekt z historii z Beth. 
- Zgłosiłam się do robienia dekoracji na jesienny bal - zagadnęła w pewnym momencie. - Nie chciał byś się dołączyć? Razem z samorządem potrzebujemy każdej pomocy. 
- Z chęcią. Wpadnę po lekcjach, jeśli będę miał chwilę.
Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi i wróciła do szukania informacji w książce. Po chwili jednak przerwała.
- Wiesz już, kogo zaprosisz? - zapytała bawiąc się długopisem.
- Nie, nie zastanawiałem się jeszcze. Czemu pytasz?
- No wiesz, to już za niecałe dwa tygodnie. Głupio iść samemu. Mnie nikt jeszcze nie zaprosił - dodała. 
- Nie martw się, na pewno jest tuzin gości, którzy chcieliby z tobą iść. - odpowiedział Conrad ciepło i zaczął zapisywać coś w zeszycie. Bethany przewróciła oczami  i także zabrała się do pracy.
Na długiej przerwie Conrad znalazł Ryana na stołówce. Rozmawiał z grupką kolegów, którzy byli na imprezie. Gdy tamci odeszli podszedł do przyjaciela i razem usiedli. 
- Jesteś popularny - zaśmiał się Conrad. 
- Chciałeś o czymś pogadać - przypomniał mu Ryan. - Więc?
Conrad wziął swój plecak i wyjął z niego nieduży dziennik, a następnie położył go na stole. 
- Chodzi o to. Musisz pomóc mi zrozumieć, co to jest. - powiedział. - To… Od mojego taty.
Kolega zrobił zdziwioną minę, przenosząc wzrok z zeszytu na Conrada. Chłopak już zabierał się za streszczanie tego, co zdążył przeczytać, gdy nagle przed nimi zmaterializowała się Sofii. 
- Hej, Conrad, mogę prosić cię na sekundkę? - powiedziała słodko, całkowicie ignorując obecność Ryana. W tym momencie do ich stolika dosiedli się Tyler i Beth, debatując na temat zadania z angielskiego.
Conrad poszedł za Sofii, która zaprowadziła go do pustej sali chemicznej. 
- Co ty sobie wyobrażasz? - naskoczyła na niego dziewczyna. - Nie możesz tak po prostu chodzić z tym dziennikiem i machać nim na prawo i lewo. Nawet nie wiesz, w jakim niebezpieczeństwie byśmy się znaleźli, gdyby zobaczyła go zła osoba - irytowała się Sofii, chodząc między ławkami. 
- Czekaj… Co?! Skąd wiesz, co to jest? To, co jest tutaj napisane… Czy to prawda? - brak odpowiedzi. - Sofii, jeśli rozumiesz, co się dzieje, wytłumacz mi. W sobotę, dobrze wiedziałaś, co robisz, wzywając ducha. 
- Cicho - przerwała mu. - Nie zaprzeczę, ale nie możemy tutaj rozmawiać. Ktoś mógłby usłyszeć - powiedziała wyglądają przez okno. Potem wyrwała skrawek kartki ze swojego zeszytu i coś na nim zapisała. - Czekaj na mnie jutro o dziesiątej.
Sofii dała mu adres i bez słowa wyszła z sali.

1 komentarz:

  1. Najlepsza jest Sofii. Przynajmniej według mnie.Ten friend zone. Zajrzyj do mnie: http://cierpienieponadmagie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Theme by hanchesteria