niedziela, 10 stycznia 2016

Jezioro Śmierci





Hej wszystkim! Oto kolejna krótka historyjka na wyzwanie Kreatywne Spojrzenie. Trzy hasła na ten miesiąc to śnieg, lód i zjawisko paranormalne. Bez dłuższych wstępów, zapraszam do czytania.


JEZIORO MURKWATHER ZAKAZ WSTĘPU głosił napis na tabliczce, którą Cameron wrzucił w jakąś zaspę śnieżną, gdy przechodziliśmy przez ogrodzenie. Mój brat zwinnie przeskoczył przez siatkę, a następnie wziął nasze plecaki i pomógł mi przedostać się na drugą stronę. Śnieg delikatnie prószył, gdy szliśmy w kierunku zamarzniętego brzegu. 
- Oto i ono. Jezioro Śmierci. - ogłosił Cam, rozglądając się wokoło. 
- Przestań je tak nazywać. - przewróciłam oczami, zakładając łyżwy. - Muszę gdzieś trenować. Jeśli masz lepszy pomysł, wal śmiało.
- Hm, no nie wiem. Może normalne lodowisko? 
- Jest za małe, poza tym roi się tam od dzieci - odparowałam, wchodząc na idealnie gładki lód.
  Cameron rzucił swój plecak obok mojego i wolnym krokiem wszedł na zamarznięte jezioro. Nie był pewny co do tego wyjścia. Od dwóch lat panował kompletny zakaz wstępu na teren jeziora, ze względu na dużą ilość utonięć. Nie przejmowałam się tym tak bardzo, jak on. Odjeżdżając kawałek upewniłam się, że lód jest gruby. Tej metody nauczył mnie dziadek, gdy byłam mała. Uklęknąwszy, oczyściłam lód ze śniegu i przyjrzałam się bąbelkom powietrza pod jego powierzchnią. Jeśli bąbelki ciągnęły się głęboko w dal, oznaczało to, że lód jest bardzo gruby, natomiast jeżeli kończyły się w zasięgu wzroku, może być niebezpiecznie. Powtórzyłam ten proces jeszcze w paru punktach, a  następnie zabrałam się za ćwiczenia. Na początku kręciłam się tylko blisko brzegu, ale potem zaczęłam zapuszczać się coraz dalej wgłąb jeziora. Gdy poczułam się pewniej, zaczęłam skakać i kręcić piruety. Przestał padać śnieg, a zza chmur wyszło słońce.
   Nagle lód pod moimi łyżwami pękł i zanim zdążyłam wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, zapadłam się w dół. Gdy moje ubrania nasiąkały lodowatą wodą, kopałam nogami i na oślep wymachiwałam rękami, szukając krawędzi lodu. Parę sekund później udało mi się ją wymacać i chwycić mocno. Gdy wynurzyłam się z pod powierzchni, a ciemne plamki zniknęły sprzed moich oczu, zobaczyłam Camerona, który biegł w moim kierunku z prędkością światła, wykrzykując moje imię jak oszalały. Był już niedaleko i bałam się, że nie zdąży wyhamować przed dziurą w lodzie. Podnosząc się na łokciach chciałam dać mu znać, że wszystko w porządku, jednak coś chwyciło mnie za kostkę i gwałtownie szarpnęło z powrotem w dół.        
   Próbowałam uwolnić moją nogę z mocnego uścisku, jednak cały czas, wolno, zanurzałam się coraz głębiej. Zobaczyłam tylko, jak Cam rzuca się w moim kierunku, a potem moja głowa była już pod wodą. Mój brat uderzał pięściami w taflę wody i sięgał rękami jak najgłębiej, jednak w niczym to nie pomogło. Byłam coraz głębiej i głębiej. Energia do walki momentalnie ze mnie wyparowała. Z zimna nie mogłam się poruszyć. Wypuszczając z płuc resztki powierza czułam się tak, jakby Jezioro Murkwather wysysało ze mnie życie. Nazwa Jezioro Śmierci była teraz bardzo adekwatna.
  Niespodziewanie znowu poczułam silne pociągnięcie. Ktoś chwycił mnie za ramiona i z całej siły ciągnął ku powierzchni. Uścisk wokół kostki poluźnił się i znowu pędziłam do góry. Nawet nie poczułam, że się wynurzam, dopóki nie zaczęłam wypluwać i krztusić się wodą. Gdzieś z oddali docierał do mnie głos Camerona. 
- Julii! Hej, słyszysz mnie?
  Chyba udało mi się pokiwać głową, nie miałam jednak pewności, ponieważ moje ciało całkowicie odmówiło posłuszeństwa. Gdy mój oddech się uspokoił, otworzyłam oczy i zobaczyłam, jak Cam, także ociekający wodą, przesuwa mnie w kierunku brzegu z naszymi rzeczami, a następnie biegnie do plecaka. Wskakiwanie za mną było bardzo nierozsądne i ochrzaniłabym go za to, gdyby nie uratował mi właśnie życia.
  Zorientowałam się, że wszędzie dookoła jest ciemno. Niebo jakby poszarzało, a wszystko pogrążone było w mroku. Przekręciłam głowę i zobaczyłam dziwną postać. Chłopak, wyglądający na niewiele starszego ode mnie, stał w miejscu ze spuszczoną głową. Miał na sobie kąpielówki i letnią koszulkę. Wokół jego stóp poplątane były glony, a po długich włosach spływała woda.       
  Popatrzyłam w drugą stronę, na małą dziewczynkę w puchowej kurtce i czapce z pomponem. Była przemoczona do suchej nitki. Za obydwoma osobami znajdowało się o wiele więcej. Kobieta w stroju kąpielowym miała same białka w oczach i ślepo patrzyła w dół. Jakiś mężczyzna miał na nogach zniszczone łyżwy.
  Podniosłam się szybko, zdziwiona uczuciem nieważkości, kiedy zobaczyłam siebie, wciąż leżącą na lodzie. Moja twarz była blada, usta sine, a oczy zamknięte. Krzyknęłam przestraszona, a wtedy twarze wszystkich istot dookoła skierowały się na mnie. Zasłoniłam usta ręką i przyglądałam się sytuacji. Cameron zadzwonił do rodziców i na pogotowie, a następnie przeniósł moje ciało na brzeg. Podążyłam za nim, sprawnie wymijając ludzi, którzy wciąż czujnie obserwowali miejsce, w którym byłam przedtem.
  Cam cały czas mówił, że wszystko będzie dobrze, i jak głupim pomysłem było przychodzenie tutaj.  Usiłowałam dać mu znak, że go słyszę, niestety za każdym razem, gdy wydałam z siebie chociażby najcichszy dźwięk, dusze topielców zbliżały się do mnie.
  Po chwili, do moich uszu dobiegł odgłos syreny. Karetka podjechała najbliżej, jak było to możliwe, a ze środka wyskoczyła grupa ratowników. Wzięli moje bezwładne ciało i zapakowali do auta, a Cameron wsiadł do środka razem z nimi.
  Podbiegłam za pojazdem, ale kiedy byłam przy bramie wyjazdowej, wpadłam na coś, jakby niewidzialną ścianę. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, rozpędziłam się, ale znowu zostałam zatrzymana. Jeszcze parę razy próbowałam przedostać się przez barierę, jednak nic się nie zmieniło. Bycie martwą mi nie wychodziło. Usiadłam na ziemi i gorzko zapłakałam, nie przejmując się tym, że mroczne duchy zmierzają powoli w moim kierunku. Gdy jeden z nich był już bardzo blisko poczułam koszmarny ból. Cała moja dusza była jakby rozrywana na kawałki. Było to mniej więcej tak, jak wtedy, kiedy złamałam sobie rękę, z tą różnicą, że teraz łamała mi się każda pojedyncza kostka.

***


 Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Camerona pare centymetrów nad moją. Nagle zaczęłam krztusić się wodą. Co się stało? Wspomnienia zaczęły wracać. Łyżwy, dziura w lodzie. Tonęłam. Potem pustka. Cam musiał mnie wydostać. Było mi strasznie zimno. 
- Jej serce przestało bić na parę minut, ma wielkie szczęście, że przeżyła - powiedział jakiś mężczyzna, uśmiechając się nieznacznie. 
- Słyszysz Jules? - brat uścisnął moją zmarzniętą dłoń. - Jedziemy do szpitala, wszystko będzie w porządku.


3 komentarze:

  1. Bardzo fajne. Znalazłem kilka literówek ale jest dobrze. Szkoda, że takie krótkie.

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety wspaniały pomysł historii.
    Uwielbiam świat horrorów i niestety ze zgrozą przyznaje że są coraz słabsze.
    Jedynie książki Kinga i Masttersona pozostawiają mnie przy życiu i nadziei.
    podoba mi się pomysł i otoczka historyjek. Umiesz pokazać klimat co naprawdę jest ważne. Zaskakujesz bardzo pozytywnie.
    Czegoś takiego od bardzo dawna nie czytałam i aby tak dalej.
    Dużym plusem są nietuzinkowi bohaterowie co jeszcze bardziej intryguje.
    pozdrawiam mocno.

    www.autorska-strefa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ^-^ Niestety muszę się zgodzić, że nad nowymi horrorami można się jedynie pośmiać, ponieważ oglądam je z siostrą, która właśnie tak reaguje. Co do reszty, to chyba jestem po prostu zbyt leniwa, żeby tworzyć szczegółowo bohaterów, ale jak widać, wyszło mi to na dobre. Jeszcze raz dziękuje, i zabieram się za czytanie tw bloga :*

      Usuń

Theme by hanchesteria